Aleksandra
Oto historia Pani Aleksandry:
„Z otyłością zmagałam się praktycznie od zawsze – do czwartego roku życia miałam prawidłową wagę, a potem, idąc przez życie oprócz nowych umiejętności i doświadczeń, zbierałam dodatkowe kilogramy. Idąc do zerówki ważyłam około 40 kg. Jako 24-latka miałam już otyłość II stopnia.
Nie byłam typem smutnej, zamkniętej w sobie i w domu grubaski, choć przyznam, ze byłam obiektem dokuczliwych komentarzy rodziny, znajomych, a nawet obcych ludzi na ulicy. Miałam przyjaciół, narzeczonego, fajną pracę, a nawet pozowałam do sesji zdjęciowej dla marki sprzedającej odzież xxl. A jednak, w pewnym momencie moje ciało zaczęło mnie ograniczać- wejście po schodach stanowiło wyzwanie, ciągle czułam się zmęczona, jedynym sportem, na jaki miałam siłę było skakanie po kanałach w TV.
Pewnego dnia zobaczyłam dziewczynę słusznej wagi, kilka lat starszą ode mnie. Kiedy usiadła na podłodze „po turecku”, nie miała siły, aby samodzielnie wstać. Wtedy zdałam sobie sprawę, że jeśli nie wezmę się za siebie, za kilka lat to mogę być ja, niepełnosprawna w wieku lat 30-tu. Zmiany następowały stopniowo- najpierw zaczęłam się odchudzać i ćwiczyć sama, potem stwierdziłam, że tym razem chcę to zrobić porządnie, rozprawić się z tłuszczem raz na zawsze. I tak trafiłam do p. Dominiki.
Najcięższe były pierwsze dwa miesiące- pogodzenie studiów, pracy, z dietą, zakupami, ćwiczeniami było nie lada logistycznym wyzwaniem, wszystko robiłam z zegarkiem w ręku. Potem już wkręciłam się w tryb pięcio-posiłkowy, a efekty motywowały mnie do dalszej pracy. Oczywiście, przeżywałam chwile załamania,kiedy szłam do sklepu i patrząc na opakowanie wędzonego boczku czułam jego smak, zapach i aż skręcało mnie, że nie mogę go zjeść. Wracałam do domu i płakałam, ale wiedziałam, że nie mogę się poddać, bo gra toczy się o wysoka stawkę, o lepsze i zdrowsze życie.
Wciągnęłam się w sport- początkowa męczarnia i przykry obowiązek zamieniła się w hobby, które daje mi energię, pomaga rozładować stres i znaleźć chwilę tylko dla siebie.
Wielu ludzi mówi mi, że mi współczują, bo teraz muszę się pilnować do końca życia. Z perspektywy 40 kg mniej mogę powiedzieć, że nie jest warto. Nie warto się objadać, żadne jedzenie nie jest tego warte.
Tracąc kilogramy zyskałam nowe życie, teraz czas na Ciebie.”
Aleksandra B.